Pomiń zawartość →

Porozmawiajmy o psach #2: Komenda czy hasło?

a pregnant woman training her dog
Photo by Pavel Danilyuk on Pexels.com

Często pytamy: Jak szkolić psa? Ale znacznie rzadziej zastanawiamy się jak rozmawiać o szkoleniu psa. Tymczasem między zwolennikami różnych metodologii toczy się wojna o pewne pojęcia. Czy powinnaś opowiedzieć się po którejś ze stron? Ten podcast nie powie Ci definitywnie jak szkolić psa, ale może dzięki niemu zrozumiesz, z jakim trenerem chcesz współpracować!

Jak szkolić psa?

Cześć, jestem Magda, a dzisiaj porozmawiamy o psach!

Dzisiaj chciałabym poruszyć temat, a właściwie jeden z wątków, zjawiska jakim jest wojna między różnymi nurtami szkolenia psów.

Chociaż przeciętnemu klientowi behawiorysty, szkoleniowca lub tresera wydaje się to niewiarygodne, na dzień dzisiejszy nie istnieje konsensu co do tego jak należy szkolić psy. Wręcz przeciwnie, na wszystkich możliwych gruntach ścierają się ze sobą dwa różne podejścia, momentami zupełnie skrajne.

Mamy więc szkołę nowoczesną, opartą w znacznej mierze na analizie behawioralnej i badaniach naukowych, krytyczną wobec stosowania kar. Jest to taki nurt, który skupia się na spełnieniu potrzeb psa, zarządzaniu jego środowiskiem i powolnej modyfikacji zachowań.

Drugie podejście jest mniej lub bardziej pozytywne, wywodzące się z wojskowej musztry, ze szkolenia z czasów II wojny światowej. Fundamentem tego podejścia jest posłuszeństwo i dyscyplina oraz stosowanie de facto metody kija i marchewki, kar i nagród, w różnych proporcjach.

Dzisiaj nie omówię w całości zagadnienia, jakim jest podział między tymi dwoma podejściami. Chcę powiedzieć kilka słów na bardzo specyficzny temat, będący jednym z wielu punktów zapalnych między starą i nową szkołą. Chodzi o nazewnictwo, o to w jaki sposób mówimy o szkoleniu psów.

Hasło czy komenda?

Jednym z kontrowersyjnych słów jest “hasło”. Hasło to określenie, które wywodzi się z analizy behawioralnej i oznacza po prostu sygnał dla danego zachowania.

Blogerzy, którzy starają się promować pozytywne szkolenie zwierząt, często przedstawiają “hasło” jako alternatywę dla powszechnie znanej “komendy”. Jest to nieco mylące, bo tak naprawdę to nie są określenia tożsame i według mnie nie wykluczają się nawzajem.

Komenda jest szeroko przyjętym w kulturze szkolenia psów określeniem. Oznacza ni mniej, ni więcej, tylko słowo, które stanowi hasło dla danego zachowania. Na przykład komenda “waruj” jest dla psa hasłem do położenia się.

Innym znanym w szkoleniu psów sportowych pojęciem jest “pomoc ciałem”. Chodzi o niedozwolone w regulaminach sportowych nieznaczne gesty, które są dla psa dodatkową niewerbalną wskazówką. “Pomoc ciałem” to również hasło.

Hasłem może być też gest ręką, a nawet wydarzenie zupełnie nie związane z nauką posłuszeństwa. Ot, dla wielu psów dzwonek do drzwi stanowi hasło do ujadania.

Najprostsza definicja “hasła” jest taka, że to dla zwierzęcia wskazówka jak należy zachować się w danym momencie. I szczerze mówiąc według mnie “wskazówka” jest trochę lepszym tłumaczeniem angielskiej wersji “cue” niż przyjęte w Polsce “hasło”.

Sztuka wyboru

Innym pojęciem, wprowadzonym w nowoczesnych metodach szkoleniowych, a budzącym pewne kontrowersje jest wybór. Stwierdzenie, że pies powinien mieć wybór jest często interpretowane jako przyzwolenie na niewłaściwe zachowanie. To nie do końca prawda.

W przypadku tradycyjnego szkolenia, niemal nieodzownym jego elementem jest korekta. Podobnie jak “komenda”, jest to określenie szeroko rozpowszechnione, chociaż nienaukowe. Korektą może być szarpnięcie smyczą, trącenie psa, użycie obroży elektrycznej.

Nie wchodząc w kwestię słuszności lub jej braku korekt… stanowią one niejako konsekwencję niewłaściwego zachowania psa. Jest to jakby sposób uodparniania wyuczonego posłuszeństwa na czynniki zewnętrzne. Chodzi o to, że pies, nawet jeśli będzie miał ochotę zrobić coś zakazanego, wobec perspektywy kary zdecyduje się jednak posłuchać polecenia przewodnika.

Tutaj już trochę wychodzi problem odrzucania idei wyboru przez tradycyjnych szkoleniowców, bo w zasadzie finalnie to pies zawsze decyduje jak się zachowa. Nawet jeśli skorygujesz zachowanie, które według ciebie jest niewłaściwe, to pies już zdążył podjąć decyzję o tym co zrobi.

Szkolenie jest tak naprawdę, bez względu na przyjętą metodologię, sztuką pokazania psu, jakie wyboru w jego życiu są właściwe… w taki sposób, żeby te wybory były zbieżne z oczekiwaniami opiekuna.

Opiekun czy przewodnik?

No właśnie, opiekun, kolejne pojęcie, które dla bardziej tradycyjnych szkoleniowców może być trudne do przełknięcia. Jest to pojęcie być może najbardziej kontrowersyjne, bo jednak ma mocno ideologiczne podłoże.

W szkoleniu psów, przede wszystkim sportowych, użytkowych, przyjęło się że osoba trenująca z psem to przewodnik. Natomiast generalnie trudno nie zauważyć tutaj konotacji z przewodnikiem stada, sfory, czyli w gruncie rzeczy pojęciem mocno związanym z obaloną dawno teorią dominacji.

Nie wiem, na ile to również nie jest kwestią tłumaczenia, bo angielski odpowiednik “handler” nie niesie już z sobą takiego skojarzenia. Ale obracamy się w polskich warunkach, więc…

Kontynuując.

Proponowana alternatywa, opiekun, ma na celu w zasadzie oddać charakter relacji między człowiekiem a psem. Opiekun dba o psa, uczy go oraz w drugą stronę, ponosi odpowiedzialność za jego zachowanie oraz ewentualne szkody, jeśli pies je wyrządzi. W mojej ocenie jest to dobre określenie, ale nie wszyscy są do niego przekonani.

Pewną opcją jest mówienie po prostu o “właścicielu”, co jest jakby poprawne choćby z punktu widzenia prawa, chociaż nieco oschłe.

W każdym razie to akurat jest bardziej kwestia po prostu podejścia. Dlaczego w ogóle jest to istotne jak nazywamy osobę dbającą o zwierzę? Ponieważ to w jaki sposób, wpływa na to w jaki sposób myślimy o otaczającym nas świecie. Tak działa ludzka psychologia i stąd w przestrzeni publicznej te nieustanne dyskursy na temat różnych określeń czy mowy nienawiści. To jest po prostu ważne.

Nie kłóćmy się o to jak szkolić psa! Budujmy mosty!

Okej, wyjaśniłam kilka pojęć i na czym polega wywołany przez nie konflikt, ale co tutaj w zasadzie próbuję udowodnić?

Myślę że takim clue całego mojego opowiadania dzisiaj jest to, że nie warto zamykać się na nowe pojęcia czy też zmiany jakie zachodzą w dziedzinie szkolenia psów. I nie warto też dopatrywać się w starych pojęciach tylko czegoś złego, objawów ludzkiej hegemonii czy czegoś w tym stylu.

Ja generalnie zgadzam się, że nie da się tak do końca pogodzić tradycyjnego i nowoczesnego nurtu szkolenia. Bo one są po prostu w wielu miejscach ze sobą sprzeczne. Ale są też takie obszary, które budzą nieuzasadnione kontrowersje.

Jak wiele osób czuję, że ten głęboki podział, który wytworzył się w świecie treningu psów tak naprawdę nie służy rozwojowi wielu ludzi, zwłaszcza początkujących. Bo jak ktoś zaczyna szkolić psa, to zwykle nie ma jeszcze na tyle dużo wiedzy, żeby wyrobić sobie własne zdanie o tym co jest właściwe, co mu odpowiada. Tylko po prostu słucha danego trenera, chwalącego własne metody i prowadzi to do zamknięcia się w swojej bańce i dosyć bezmyślnego wyśmiewania wszystkiego poza jej granicami.

Także może warto budować mosty przynajmniej tam, gdzie to jest możliwe.

Z tym was zostawię, trzymajcie się cieplutko, pomiziajcie ode mnie swoje futra. Do usłyszenia!

Opublikowano w Życie z psem

2 komentarze

  1. Mama Atosa Mama Atosa

    Fajny artykuł! Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

+ 25 = 30