Pomiń zawartość →

Inbred u psów

short coated black and brown puppy in white and red polka dot ceramic mug on green field
Photo by Pixabay on Pexels.com

We wpisie o chorobach genetycznych u psów wspomniałam, że wiele rzeczy w hodowli jest bardziej złożonych niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Podobnie jest z inbredem u psów. Inbred, czy też kojarzenia w pokrewieństwie, to dla laików często koronny dowód, że hodowla psów jest nieetyczna. Jak to jest z tym inbredem?

Co to jest inbred u psów?

Inbred, bądź chów wsobny, to kojarzenie spokrewnionych ze sobą osobników. Mogą to być zwierzęta bardzo blisko ze sobą spokrewnione (córka z ojcem, siostra z bratem). Jednak w dzisiejszej hodowli psów znacznie częściej widzi się daleki inbred, kiedy pojedynczy przodek powtarza się w rodowodzie w czwartym i piątym pokoleniu.

Inbred ma na celu zwiększenie homozygotyczności w populacji, czyli innymi słowy – podobieństwa osobników do siebie. Jest szeroko stosowany w hodowli wszystkich zwierząt, od towarzyszących, przez gospodarcze, po laboratoryjne.

Inbredowi ulegają również populacje dzikich zwierząt, w wyniku geograficznej izolacji lub zbyt dużego spadku liczebności. Przy czym w ich przypadku negatywne skutki inbredu zdecydowanie przeważają nad potencjalnymi korzyściami.

Negatywne skutki inbredu

Nagminne kojarzenia krewniacze niosą ze sobą potencjalne poważne skutki:

  • ujawnienie recesywnych genów letalnych (powodujących śmierć potomstwa),
  • ujawnienie innych szkodliwych genów recesywnych (potencjalne choroby genetyczne),
  • przyspieszenie dryfu genetycznego, czyli zjawiska zanikania alleli w populacji,
  • depresja inbredowa, objawiająca się ograniczeniem płodności, zmniejszoną witalnością, wydelikaceniem.

Przy czym, wbrew powtarzanej często głupotce, inbred NIE powoduje powstawania nowych chorób genetycznych.

Czy inbred u psów zniszczy rasy?

Na takie stwierdzenia można natrafić w wielu książkach, pisanych przez psychologów i behawiorystów. Genetycy jednak nie biją na alarm.

W Europie bardzo rzadko prowadzi się krycia w bliskim pokrewieństwie. Najczęściej jest to pokrewieństwo w trzecim, czwartym pokoleniu. To oznacza że szczeniaki mają potencjalnie między pięć a dziesięć procent “powtórzonych” genów.

Wielu hodowców zupełnie rezygnuje z inbredu widocznego w rodowodzie.

Trzeba jednak pamiętać, że rasy powstały właśnie poprzez zwiększanie homozygotyczności, także przez chów wsobny. Dlatego wszystkie psy danej rasy są z sobą w jakimś stopniu spokrewnione, zwykle dość daleko.

Obecnie dobrzy hodowcy są świadomi problemów, które wpływają na kurczenie się różnorodności genetycznej w rasach psów. Także niektóre kluby ras wdrażają programy i zasady, które mają przeciwdziałać jej utracie, a nawet aktywnie wprowadzają do populacji nowe geny.

Outcross, czyli nowe geny w rasie

Jedną z tych strategii są rozmaite outcrossy, które mogą przyjmować różne formy.

Zupełnie dozwolone przez kluby ras jest krzyżowanie różnych linii. Na przykład w rasie owczarek niemiecki, linia użytkowa i eksterierowa dzielą niewielu wspólnych przodków. Taka mieszanka ma dobry potencjał do szybkiego ożywienia genów w populacji. Dwie osobne, zamknięte linie, na powrót zmieszane po wielu pokoleniach to sztandarowy przykład uzyskiwania heterozji, czyli wigoru mieszańców.

Tam, gdzie jest to możliwe, do rasy wprowadza się zupełnie nowe osobniki. W Polsce wiele owczarków podhalańskich to psy pozyskane z góralskich hodowli, bez znanych przodków. W chartach afrykańskich sprowadza się osobniki z ojczyzny rasy. Klub praskiego ratlera w Czechach ponad dekadę temu zdecydował o dołączeniu do rasy ogromnej liczby psiaków, spełniających jej standardy.

Prowadzone są także nieliczne programy krzyżówek międzyrasowych. Poprawnie prowadzony, taki program polega na skrzyżowaniu osobników dwóch ras, a potem dalszym rozmnażaniu potomków z psami jednej rasy. Tworzenie jednego pokolenia mieszańców, jak modne maltipoo, to nie jest taki program. Nie służy w żadnym stopniu zwiększeniu różnorodności genetycznej żadnej rasy.

Outcross, zwłaszcza międzyrasowy, również nie jest zupełnie wolny od ryzyka. Istnieje również zjawisko depresji outcrossowej, co prawda zaobserwowane głównie u dzikich zwierząt. Poza tym zdarzały się przypadki, gdy krzyżowanie ras doprowadziło do wprowadzenia do populacji nowych chorób genetycznych. Dlatego takie działania muszą odbywać się pod auspicjami klubów ras, a nie z inicjatywy pojedynczych osób.

Strategia inbredu u psów

W jaki sposób hodowca może wykorzystać bliski inbred?

Jak wspomniałam, w tej chwili bardzo rzadko widzi się, aby ktoś stosował taką strategię, a przynajmniej by robił to idealnie. Jednak w teorii, aby utrwalić w hodowli cechy jakiegoś wybitnego zwierzęcia, można sięgnąć do tych bardziej tradycyjnych, darwinowskich technik.

Dobra linia hodowlana zawsze oparta jest na sukach. Zatem jeżeli hodowca ma wybitną sukę, może dokonać oceny jej rodziców i dokonać inbredu na nich. Jeżeli jest córką wybitnego ojca, można pokryć ją jego najlepszym synem z innej matki. I odwrotnie – jeżeli jest córką wybitnej matki, można pokryć ją synem matki z innego ojca.

Taka taktyka pozwala uzyskać bardzo szybki postęp hodowlany, a jednocześnie jest bezpieczna niż krzyżowanie pełnego rodzeństwa lub rodziców z dziećmi.

Natomiast na dzień dzisiejszy wśród hodowców postrzegana jest ciągle jako zbyt ryzykowna. Częściej krzyżuje się zwierzęta daleko spokrewnione lub niespokrewnione wcale w ostatnich pokoleniach.

Jest to znacznie wolniejszy i mniej pewny sposób doskonalenia ras, ale nie niesie z sobą takiego ryzyka wystąpienia negatywnych skutków inbredu.

Ojciec mojego psa jest z kojarzenia krewniaczego!

Czytałam kiedyś taką “złotą” radę: Jeśli w rodowodzie Twojego psa powtarza się jakiś przodek, to znaczy że masz w domu genetycznego kalekę!

Chcę tutaj wyjaśnić jedną rzecz. Powód, dla którego ciągle hodowcy stosują inbred, jest prosty. Pomimo ryzyka, jakie niesie, jeżeli się uda, nie ujawnią się szkodliwe geny, nie dojdzie do depresji inbredowej… to uzyskane z kojarzenia krewniaczego osobniki są bardzo, bardzo cenne.

Pies uzyskany z kojarzenia krewniaczego bardzo mocno przekazuje potomstwu swoje cechy. Jest to wynik właśnie homozygotyczności, czyli podobieństwa jego genów. Jednocześnie, dzieci tego zinbredowanego psa nie są narażone w żadnym stopniu na potencjalne negatywne skutki inbredu. Zakładając oczywiście, że sami rodzice nie są ze sobą spokrewnieni.

Krycie pochodzącymi z (nawet bardzo bliskiego) inbredu osobnikami o pożądanych cechach jest dobrą praktyką hodowlaną. Hodowca, który tak postępuje, nie podejmuje żadnego ryzyka. Zrobiła to już osoba, która zinbredowanego psa wyhodowała.

Współczynnik inbredu, znany jako COI

COI, Coefficient of Inbreeding, jest przez niektórych uważany za wyrocznię tego jak mocno zinbredowany jest pies. Powstają blogi i inicjatywy, zachęcające hodowców do liczenia COI nawet na dziesięć pokoleń wstecz.

Rzecz w tym, że współczynnik COI nie jest wystarczającą gwarancją genetycznej różnorodności psa.

Obliczanie COI zakłada, że psy dziedziczą równą frakcję genów po swoich przodkach. Połowę po rodzicach, jedną czwartą po dziadkach i tak dalej.

Tak naprawdę geny nie działają w ten sposób. Nie dziedziczymy równych frakcji genów po ojcu i matce. Przy tworzeniu i łączeniu się gamet dochodzi do rekombinacji genów, co pozwala zwiększyć różnorodność genetyczną gatunku.

Zatem dwa szczeniaki z jednego miotu mogą mieć zupełnie różny procent wspólnych z danym przodkiem genów. Podobnie, ty i twoje rodzeństwo prawdopodobnie macie różny procent wspólnych genów ze swoją matką i ojcem, oraz dalszymi przodkami.

Jest to powód, dla którego kluby rasy raczej nie kładą dużego nacisku na COI.

Czy inbred u psów to największy problem?

Kojarzeniom krewniaczym zdecydowanie poświęca się dużo czasu i uwagi. Tymczasem genetyczna różnorodność ras ma znacznie większych wrogów.

Największym problemem są tak zwane wąskie gardła. Dzisiaj skutki takiego postępowania są już świadomym hodowcom znane. W przeszłości jednak nagminnie dochodziło do sytuacji, gdy przez kilka lat większość miotów w rasie miała tego samego ojca, uchodzącego za wybitnego.

Wiele ras, na przykład border collie, do dzisiaj cierpi z tego powodu. Rozmnażanie tylko jednego osobnika i tym samym ograniczenie rozrodu pozostałych, w dłuższej perspektywie powoduje: 

  • ogromny wzrost homozygotyczności, 
  • brak niespokrewnionych psów do kojarzeń w kolejnych pokoleniach,
  • dramatyczny wzrost problemów zdrowotnych, jeżeli wybrany do kojarzeń pies miał jakieś utajone schorzenie przekazywane genetycznie.

Także przesadna selekcja pod kątem zdrowia może doprowadzić do zbyt dużej utraty genów. Tak stało się z basenji, gdy próbowano z rasy wykluczyć nosicieli jednej z chorób genetycznych.

Tak naprawdę optymalną z punktu widzenia różnorodności genetycznej strategią jest rozmnażanie jak największej liczby osobników. W przeciwieństwie stoi pozyskiwanie dużej liczby miotów z małej liczby osobników – to nigdy nie kończy się dobrze.

Opublikowano w Hodowla

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

+ 14 = 20